Gdy byłam w ciąży chciałam żeby Oli jak najszybciej się urodził... Chyba mnie nie słuchał już od momentu gdy był maluteńki w brzuchu, bo urodził się dwa tygodnie po terminie.
Gdy zaczynał raczkować chciałam żeby już chodził.... a jak zaczął rozpoczęłam marzyć żeby chociaż na chwilę usiadł na swoich małych czterech literach. I tak mogłabym wymieniać z zębami, jedzeniem, przedszkolem.... aż tu nagle Oliver poszedł do szkoły i wydawało mi się, że jeśli będę miała sześć godzin "teoretycznie dla siebie" to jakoś ogarnę wszystko.
Opowiedz Panu Bogu o swoich planach a Cię wyśmieje.....
I tak sobie siedze na kanapie, piję kawę, piszę tego posta i zastanawiam się czy po pracy i robieniu kartki będę miała siłę na posprzątanie mieszkania, tego burdelu, który panuje w mieszkaniu.
Wszystko wszędzie...... tak!!!! Chciałam mieć kiedyś czyste mieszkanie.... chciałam..... i czasami nawet się udaje - na chwilę....
Jutro jest wielki dzień. Wybieram się do Alexander Palace na mega wielką imprezę, na którą czekam od jakiegoś czasu. Mowa o CRAFTING AT THE ALLY PALLY. Obiecałam sobię, że wyłącze telefon, bo pewnie mąż z 300 razy zadzwoni z duperelami typu: "za ile będziesz?", albo "co jest na obiad?". I nie mogę zapomnieć o kredytówce, bo pewnie jakieś cudowności będą do kupienia.
Zdam Wam w poniedziałek relacje jak było.
Agnieszka