czwartek, 25 września 2014

moje ukochane miejsce na świecie - Charing Cross

Chyba każdy z nas ma swoje ulubione miejsce w którym czuje się "jak ryba w wodzie" (paradoksalnie jestem zodiakalną rybą)

Dla wielu ludzi jest to po prostu dom.... I nie przecze, sama nawet zaczęłam swoje mieszkanie w Londynie nazywać DOMem i mysląc o miejscu gdzie należe od razu przychodzi mi do głowy Londyn..... chociaż gdyby powiedział mi to ktoś jakieś cztery lata temu to krzyczałabym ze złości tak mocno jak tylko potrafię.


Na Charing Cross przesiedziałam swojego czasu godziny.... Czytałam książki, gazety, gapiłam się na Big Bena, bo widać go jeśli siedzi się na schodach pod National Galery, albo zwyczajnie ryczałam wśród tłumu, bo nie mogłam znaleść pracy a wszędzie gdzie dzwoniłam mówili: "nieaktualne".....
Swoją drogą dostać się tam drogą autobusową to nie małe wyzwanie - szczególnie w godzinach szczytu.....
Jedno jest pewne - pokochałam to miejsce i uwielbiam tam przebywać.









Bukiet powstał w złoto - brązowych odcieniach. Ładne papiery znalazłam, ale tym razem ich chropowata powierzchnia nie ułatwiała mi zadania, bo dość ciężko składało się kwiatki a jeszcze gorzej kleiło.....
Może dlatego ten bukiet tak długo powstawał, ale nie ma tego złego........

Jak Wam się podoba??

Agnieszka

piątek, 19 września 2014

mam nieślubne dziecko i cyrki z chrztami.....

Na wstępie chcę przeprosić tą połowę która może poczuć się urażona tym postem, ale..... no właśnie, ale moja cierpliwość do niektórych księży właśnie się skończyła.

Kilka lat temu tak poukładało mi się życie, że na świat przyszedł Oliver.
Był dla Nas zaskoczeniem i ogromną niespodzianką. Taaaaaaaaaaaaaaaaaką radością. Nawet teraz, gdy sobie przypomnę o pierwszym spojrzeniu to robi mi się ciepło na sercu.
Zaręczyliśmy się z Grześkiem i postanowiliśmy, że zrobimy wesele, ale w momencie gdy będzie nas na to stać, bez zbędnego zadłużania kredytówki czy brania kredytu....

Postanowiliśmy ochrzcić Olivera, ponieważ sami przyjmowaliśmy sakrament Chrztu  Świętego.
I tu się wszystko zaczyna.....
Najpierw dowiedziałam się od księdza, że jestem opętana przez szatana, że jeśli przez pół roku będę REGULARNIE dawać w kopercie po 10 funtów (W UK nie daje się na tacę, tylko wkłada się pieniądze w koperty i na koniec roku podatkowego można sobie odliczyć kwotę od podatku) i weźmiemy ślub kościelny (zamiast obrączek ksiądź da nam medaliki - tak jak robi na misjach w Afryce) to wtedy ewentualnie Oliver zostanie ochrzczony....


Żałujcie, że nie widziałyście mojej miny. Jestem dość wygadana i pyskata a wtedy po prostu mnie zatkało. W głowie mi się nie mieściło jak ten ksiądź mógł mnie tak potraktować i przeliczyć sakrament na funty....

Wnerwiona pojechałam do innej parafii i na progu z wózkiem zakneblowanym w drzwiach wręcz wywrzeszczałam: "Oliver ma 5 miesięcy, nie mamy ślubu, chcemy ochrzcić dziecko a w poprzednim kościele ksiądź nam odmówił..... Ochrzci ksiądź czy nie????!!!!!!!!!!!!!!!!!!!"




Dwa tygodnie później odbył się Chrzest Święty Olivera.

Moja siostra niedawno urodziła dziecko.
Syna.
I poproszono mnie czy byłabym Matką Chrzestną. No i znowu mamy problem. I znowu ze mną....
bo ksiądź mi nie chce wypisać zaświadczenie, że mogę być Matką Chrzestną, bo mam nieślubne dziecko.....
Szkoda, że Papież nie przyjmuje osobiście, bo Jego podejście do tego tematu jest inne niż księży...




Powiem Wam szczerze, że gdy słysze kościół i chrzty to...... odechciewa mi się.
Napisze Wam jak skończyła się ta historia.... i czy jakimś cudem udało mi się stanąć przed ołtarzem z małym Maksymilianem.

Historia tego naszyjnika jest taka, że najpierw były trzy bransoletki.... Jedna złota, druga srebrna i trzecia grafitowa. I tak pod wpływem impulsy przerobiłam je na naszyjnik z przypadkowym wzorem, który sam się tworzył gdy przypadkowo nawlekałam koraliki na kordonek.




Udanego weekendu dla Was wszystkich.
Agnieszka

niedziela, 14 września 2014

koronkowa kusudama na plaży zrobiła furrorę

Bukiet przebył niemałą drogę zanim wylądował w Piekarach Śląskich.
Skusiłam się aby zrobić mu zdjęcia w scenerii morskiej a konkretnie na plaży w Bibione.
Mowa o bukiecie, który był już w poprzednim poście, ale nie mogłam się powstrzymać żeby nie pokazać Wam dodatkowych zdjęć o których w poprzednim poście .... zapomniałam....


Przechodząc między ludzmi zostałam dwa razy zaczepioniona co to jest i gdzie to można kupić. Tak przynajmniej wywnioskowałam z monologu Włoszek które gadają tak szybko, że nie wiem kto za nimi nadąrza.





Dzisiaj mamy leniwą niedziele.
Po wczorajszych zakupach na "Westfield" nie mam ochoty nawet przebrać się z piżamy chociaż za chwilę będzie południe.

Pysznego obiadu i deseru Wam życzę.
Agnieszka

czwartek, 11 września 2014

filiżanki, bukiet, bransoletka i wuzetka czyli jak wymieniłam się z Tymoniną

Często gdy lecę do ojczyzny umawiam się z kimś na "wymiankę".
Lubię to bardzo, bo tutaj nie chodzi tylko o zrobienie czegoś dla kogoś, ale przy okazji poznaje się drugą osobę a w tym wypadku poznałyśmy się z TYMONINĄ osobiście.


Okazało się, że Jola mieszka całkiem niedaleko ode mnie i zamiast skorzystać z usług Poczty Polskiej postanowiłyśmy spotkać się osobiście.
W słoneczną niedzielę wybrałyśmy się razem na rybnicki rynek i porobiłyśmy trochę zdjęć.







Z mojej strony wymianka jest połowiczna. Stworzyłam bukiet w fioletach i turkusach. Reszta dotrze do Tymoniny niebawem, ale nie zdradzę co jeszcze dostanie. Pochwalę się niedługo.
W zamian za bukiet otrzymałam spersonalizowane filiżanki, bransoletkę, kolczyki!!!
PRZEPIĘKNE RZECZY!!!!








Jeśli jeszcze nie poznalyście Joli z www.tymonina-art.pl/ to serdecznie Was zapraszam, tworzy bajeczne rzeczy z modeliny i chwalę, bo jest na prawdę za co.

Dzisiaj przyszły do mnie skrzynie Lego z westwing.pl, teraz upolowałam sobie plakaty w czarnych ramkach. Tylko nie wiem na co się zdecydować. Wszystko mi się podoba....






Pasowałyby mi do "pracowni".
Udanego dnia Wam życzę.
Agnieszka


niedziela, 7 września 2014

z Anglii przez Włochy do Polski - ślubny bukiet kusudama

Wracam na bloga po małej przerwie....
Wymarzony urlop dobiegł końca - szybciej niż się spodziewałam.
Przywiozłam Wam mnóstwo zdjęć z plaży i systematycznie będę się z Wami nimi dzielić.



Słoneczna Italia w tym roku nie była taka słoneczna jak ją zapamiętałam sprzed lat i na plaży zamiast się opalać siedziałam i składałam kwiatki. 



Powstało kilka bukietów i dzisiaj chciałam pokazać Wam turkusowo - biały z nutą vintage.
Do kompletu powstała butonierka oraz opaska dla Panny Młodej.
(o nich będzie osobny post)


Nie będę się dzisiaj rozpisywać.... muszę dojść do siebie i poukładać wszystko i wtedy napiszę konkretnego posta.
Słonecznej niedzieli :)
Agnieszka

Wyróżnienie SZUFLADA

moje wyzwanie dla Was do 29.07.2012

moje wyzwanie dla Was do 29.07.2012
wyzwanie

Popularne posty