Znajoma poprosiła mnie o zielony kolor. Taki jak liście w frezjach.
Uśmiechnęłam się, bo sama mam w planach wykorzystać frezje do mojego bukietu ślubnego.
Jej natomiast chodziło o zaproszenia ślubne.
Zaproszenia miały powstać w Polsce i tam dostarczone do Magdy. Trochę jednak pokrzyżowały mi się plany i robiłam je w ostatni dzień. Grubo po północy zaczęłam doklejać wstążki i pamiętam, że jedno co sobie pomyślałam było : NIEEEE!!!!!! Odcienie kremowego wpadały w mocny żółty i odbiegało to od kremowego lub ecru (jak kto woli) odbiegały od tego co miałam w głowie bardzo.
Zaproszenia ponownie wylądowały w walizce. Ślub jest dopiero w październiku, wprawdzie z tego co wiem Pan Młody chciał rozwozić zaproszenia w święta Wielkanocne, ale Magda powiedziała, że mnie nie zamorduje :)
Winietki też powstaną do kompletu.
A teraz uciekam delektować się kawą i do Was nadrobić zaległości w Waszej twórczości.
Agnieszka
Dla mnie ,SUPER wyszły..Pozdrawiam:-)
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie sie prezentują:)
OdpowiedzUsuńZaproszenia bardzo gustowne. Pozdrawiam i zapraszam do mnie :-).
OdpowiedzUsuńŚliczne zaproszenia!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dziękuję za odwiedzinki na moim blogu.
Iza