Mój pierwszy kiermasz ...
I to nie byle gdzie, bo w samym Lloyds Park.
Już jutro... a ja... zastanawiam się czy mam tego wystarczająco, czy za dużo, czy się spodoba.... i czy nie przesadzam...
Dzisiaj czeka mnie produkcja kartek, bo serduszka już dokończone (chociaż nie obfotografowane) na szyszki patrzeć nie mogę i marzę do lampce czerwonego wina na odnerwowanie!!! A swoją drogą powinnam mieć już dawno wszystko skończone, ale moje dziecko raczej tego nie rozumie
i regularnie domaga się zabaw na torach z samochodami oczywiście ze mną.
Od przyszłego tygodnia zabieram się za zrobienie prezentów dla najbliższych w Pl. Muszę uporać się w tydzień, bo jeszcze paczke trzeba wysłać tak aby dotarła na czas.
Kusudama też załapała się na niektórych stroikach :)
Dawno jej nie było i od Nowego Roku to się zmieni, bo kilka projektów znowu mam w głowie, ale przed Bożym Narodzeniem nie dam rady ich wykonać.
Mam wrażenie, że chaotyczny jest ten wpis....może dlatego, że ostatni tydzień wyglądał jakby zegarek się na mnie obraził i sekundnik przeskoczył na miejsce minut i po prostu jestem zmęczona.
Życzę wam udanego weekendu i trzymajcie jutro za mnie kciuki. Oby trema mnie nie zjadła.