Pogoda zrobiła się jakaś jesienna.... pada.... i szlak mnie trafia, bo w pokoju jakoś nieprzyjemnie, zimno i ponuro... Liczyłam, że jeszcze załapiemy się na schyłek lata, ale chyba się przeliczyłam :)
Może w Polsce, za miesiąc doczekam się cudownej, złotej jesieni, dorwę lustrzankę i znowu pod wpływem impulsu zrobię mojemu synkowi 500 zdjęć.
Pamiętam jak parę lat temu wybrałam się z siostrą do lasu oczywiście z aparatem. Efekty były bardzo zadowalające. Problem polegał na tym, że mało kto mnie poznał na zdjęciach, bo wyprostowałam włosy ... i dorobiłam grzywkę, która była konkretnym niewypałem.
Dzisiaj nie robię nic, nie maluje, nie robię bukietu. Czekam na Grześka i za godzinę jadę do szpitala, na konsultację w sprawie mojej przepukliny. Znając angielską szybkość to ten zabieg zrobią mi w przyszłym roku, jeśli dobrze pójdzie. Nie narzekam, w Polsce byłoby to samo plus trzymaliby mnie w szpitalu z tydzień a ja nienawidzę szpitali. Nawet po porodzie (cesarce) wypisałam się po 2 dniach :) i tak późno, bo gdybym urodziła naturalnie po 6 godzinach byłabym w domu. Tyle o szpitalach. Pojadę i wrócę i jutro mój dzień nabierze normalnego toku :):))
Obiecałam Monice w komentarzach pod ostatnim postem dowód co do mojego zauroczenia do sposobu wykonywania tła :) Znalazłam moje stare obrazy właśnie z tłem tworzonym szpachelką :)
Kurcze, tyle lat już minęło, a ja nadal lubię to robić :):))
A u nas dzisiaj pięknie. Nawet Maja bawiła się w basenie ;-) Mam nadzieję, że nieostatni raz w sezonie!
OdpowiedzUsuńNo Monia faktycznie u nas piękna pogoda, której ja nawet nie jestem w stanie odczuć, bo siedzę w domu i męczę się z pisaniem pracy:/
OdpowiedzUsuńObraz jak zwykle mega piękny! Ubóstwiam Twój talent!
Bardzo ładne te Twoje obrazy :))
OdpowiedzUsuń