poniedziałek, 24 lutego 2014

jak wyjście na poczte zamieniło się w trzydniowy pobyt w szpitalu

Jakiś czas temu pokazałam Wam białe zaproszenia ślubne dla Agnieszki i Dawida. Pech chciał, że paczka zaginęła..... Zrobiłam drugie (identyczne) i musiałam koniecznie wysłać je tego samego dnia, bo ślub w kwietniu, tydzień na dostarczenie przesyłki i czas gonił, tym bardziej, że mamy luty!

Pierwszy raz od nie pamiętam kiedy mój synek stwierdził, że nie bierzemy hulajnogi i idzie na piechotę. I to był błąd!
Na pocztę mamy jakieś 10 minut spacerkiem, prosta droga, jeden "ciapak", apteka i.....
nie mam pojęcia jak (CHOCIAŻ STAŁAM OBOK) Oliverek upadł na rączkę. Rączka rączką, bo akurat jej się nic nie stało, ale paznokieć z małego paluszka cały (!!!) - dosłownie cały wyrwał się z palca....
Wzięłam go pod wpływem adrenaliny "pod pachę" i pobiegłam do apteki. I już tam wiedziałam, że coś jest na rzeczy, bo w UK wszystko jest bagatelizowane i nawet na zapalenie oskrzeli dostaniesz paracetamol to farmaceutka powiedziała, że mamy jechać do szpitala....


5 godzin później dowiedziałam się, że kolejnego dnia musimy jechać do innego, specjalistycznego szpitala, ponieważ konieczny będzie zabieg żeby w ogóle nowy pazurek mu odrósł....
Royal London Hospital jest w praktycznie w centrum i już wysiadając z underground'u czułam, że ten szpital będzie różnić się od tego w którym byliśmy na samym poczatku.



Lekarze podeszli do nas bardzo poważnie, przepisali antybiotyk ( dla większości będzie to normalne, ale poważnie mówie, że w UK paracetamol jest cudownym środkiem stosowanym na wszystko, a antybiotyk jest koniecznością.) ustalili, że zabieg pod narkozą będzie niezbędny i już kolejnego dnia mieliśmy wyznaczony termin.

I teraz o czymś co w tej niefortunnej sytuacji mnie zaskoczyło, pozytywnie zaskoczyło.
Na każdym piętrze ogromnego budynku jest tzw. kącik dziecięcy, chociaż ja nazwałabym to miejsce salą wypełnioną takimi zabawkami jak w dużym sklepie zabawkowym. I to nie jakieś tam zabawki, ale sama wyższa półka i dzięki temu właśnie mój syn nie zraził się do szpitali, lekarzy, badań i jestem pewna, że gdyby kiedykolwiek znowu wystąpiła sytuacja konieczności jechania do szpitala to pojedzie.... bo nie chciał stamtąd wracać do domu....

Byłam z Nim również przy podawaniu narkozy, pielęgniarka puszczała Mu bańki.... Podczas operacji oddziałowa zrobiła mi kawę....
Czasami zastanawiałam się czy mi się to nie śni, bo dotychczas szpital kojarzył mi się jedynie z smrodem, szarymi korytarzami, "nie wiem" albo "proszę poczekać"....




Za tydzień (teraz już za 2 dni) idziemy na zmianę opatrunki i mam ogromną nadzieję, że po ściągnięciu tony bandaży i plastrów paluszek będzie w miarę wyglądał i co najważniejsze już nie będzie boleć.

Żeby było śmieszniej incydent wydarzył się w pierwszy dzień ferii zimowych.
(cudowne ferie...)
Jestem praktycznie cały tydzień do tyłu z wszystkim, bo w domu rosła tylko sterta naczyń do mycia, Oliver pochłaniał mój czas całkowicie, bo i jedzenie i toaleta i wszystko ...
Na biurku czytaj: moja pracownia powstał chaos, bo lądowało tam wszystko co było niepotrzebne pod ręką. 


I takim sposobem na koniec tygodnia skończyłam robić moją szydełkową poduszkę...
Nierówny kształt jest zamierzony, bo nie chciałam kolejnej okrągłej lub kwadratowej poduchy tylko cokolwiek innego.

Podobno jaki poniedziałek taki cały tydzień.... oby dzisiaj cały dzień był "spokojny" tego Wam i sobie życzę.

Pozdrawiam Was serdecznie
Agnieszka

piątek, 14 lutego 2014

zapakowany długopis dla Niej oczywiście na walentynki

Serduszka, czekoladki, kwiaty!!! Tak, tak dzisiaj Walentynki .... a ja... nie obchodzę tego "święta". Dla mnie Walentynki są codziennie i nie ważne czy w sklepach są króliczki czy gwiazdki czy balony czy inne cuda kocham mojego faceta codziennie :)

Poproszono mnie o zapakowanie długopisu właśnie na Walentynki. 
Jaka ugla była, gdy przewodnim kolorem niekoniecznie miał być czerwony :)
Postawiłam na kremowy z błękitami plus kwiaty i wyszło może nie walentynkowo ale za to z ogromną porcją miłości.


W Londynie leje.... pogoda wręcz depresyjna i nawet kawa nie pomaga. 
Wróciłam z zakupów kompletnie przemoczona i zastanawiam się czy iść spać 
czy zabrać się za dokończenie mojej szydełkowej poduchy. 
Już obie strony mam dokończone, pozostało mi zszywanie i uszycie materialowej "podkładki". 
W kolejnym poście z pewnością pochwalę się Wam efektami końcowymi. 



Życzę Wam cudownych Walentynek, bo wiem, że wiele z was będzie je dzisiaj obchodzić i tak wielu kwiatów żeby w całym domu pachniało :):))

środa, 5 lutego 2014

powymądrzam się trochę o koralikach

Tak się rozpędziłam z szydełkiem, że postanowiłam stworzyć sobie bransoletkę i sznur koralikowy. 
To, że wymyśliłam sobie długi sznur z dość skomplikowanym schematem to już inna bajka.... Postanowiłam zacząć od zwykłej prostej bransoletki. Naczytałam się, że najlepsze są równiutkie koraliki, najlepiej japońskie, więc szybko zamówiłam na ebayu paczuszkę Toho. 
Wiadomo było, że nie wytrzymam 2 dni i pobiegłam do sklepu - a konkretniej do pasmanterii po kolejną paczuszkę koralików żeby zacząć pracę od razu.

Pffffff jakie było moje rozczarowanie, że koraliki nie są równe i tworząc bransoletkę mimo tego, że wychodziła jakoś nie cieszyła mnie za bardzo....
W między czasie przyszły koraliki zamówione z internetu.... ale jakoś specjalnie nie miałam ochoty znowu robić tego samego. Plan poszedł na 2 dni w odstawkę i aż wszystko nabrało mocy prawnej ponownie zaczęłam moją dłubaninę. I wyszło!!!!


Fioletowa jest stworzona z Toho a żółta jest homoniewiadomo jakiej firmy.
Po prostu nie polecam kupowania koralików z niewiadomego pochodzenia, bo jeśli zamierzasz się uczyć szybko się rozczarujesz.


Mam do Was pytanie: jakie koraliki poza Toho są jeszcze równe? Czym się kierować? Pomóżcie, bo wymyśliłam sobie schemat, który mam (kiedyś) zamiar zrobić. O taki:


Żeby nie było: moja szydełkowa poducha powstaje. Pierwsza strona gotowa, ale doszłam do wniosku, że poduszka będzie dwustronna i pozostaje mi teraz kolejne wieczory zarezerwować na szydełkowanie kwiatów.
Wciąga :)

Udanego wieczoru Wam życzę
Agnieszka

poniedziałek, 3 lutego 2014

spontaniczna zmiana planów

Poduszka kwiat przestała być planem na poduszkę i została podkładką pod mojego kwiatka na biurku, którego ocaliłam przez ciężkichm żywotem na ..... śmietniku. Skąd taka spontaniczna zmiana planów? A no bo wykombinowałam sobie najpierw kwadraty, potem african flowers i trzeba było jakoś zaktualizować plany, bo miejsca na kolejne 10 poduszek niestety nie mam :(


Z pomocą moich koleżanek wybrałam włóczkę na ............................................ pled. I tutaj też potrzebna była zmiana, bo w końcu postanowiłam nie robić poduchy kwiatu kosztem poduchy z african flowers.....
No i tak cały weekend rozmyślałam o włóczkach, poduszce? a może jednak ten pled..... i tak w kółko.


Schematu nauczyłam się od KOTBURY A konkretnej od rewelacyjnego tutorialu, który napisała na swoim blogu.
Jednak nie taki diabeł straszny jak go malują i nawet ja ogarnęłam słupki i półsłupki i inne....

Dzisiaj poniedziałek a podobno jaki poniedziałek taki cały tydzień, dlatego życzę Wam niebanalnego i radosnego dnia i całego tygodnia :)

Wyróżnienie SZUFLADA

moje wyzwanie dla Was do 29.07.2012

moje wyzwanie dla Was do 29.07.2012
wyzwanie

Popularne posty